- Zobacz, sójki!
Skaczą dwie po trawie, widzimy je z naszego balkonu, są bardzo blisko.
-Widzisz jakie mają błękitne piórka na skrzydłach? Chyba coś znalazły w trawie, tak śmiesznie się zachowują, zobacz jak stroszą pióra. Skrzeczą, słyszysz?
Nagle podlatuje jeszcze trzecia, największa.
- Zobacz, one chyba o coś się kłócą! Niepojęte!
Sójki to takie piękne ptaki i sprytne, właśnie załatwiają między sobą jakieś ptasie interesy... Mogłybyśmy patrzeć i patrzeć.
........................................
-Helenko, widzisz tą żabę? O tutaj, zobacz, schowała się. Chyba się nas boi.
Spacerujemy przy potoku, więc widok żaby nas nie dziwi. Schylam się.
-Popatrz jakie ma wyłupiaste oczy. I śliska jest.
Ale tak naprawdę urocza- dodaję w myślach i przyglądam się jej.
- Żaby są różne, mniejsze i większe, niektóre kolorowe, kiedyś będziesz się o nich uczyć w szkole...
........................................
-Spójrz, to kwiaty jaśminu.
Nachylam gałązkę w stronę Heli. Małe rączki już wyciągnięte, żeby ją przechwycić i prawdopodobnie spróbować połknąć :) Puszczam. Obie patrzymy jak rozbujane gałęzie poruszają się. Wokół roztacza się ten niezwykły zapach. Stoimy tak, tzn ja stoję, Helenka siedzi w wózku i zadziera główkę do góry. Mija trochę czasu zanim ruszamy dalej. Uwielbiam zapach jaśminu.
........................................
Dosłownie na środku drogi przysiadł motyl.
-Hela, motyl! Widzisz? Nie, nie tu, o tam, zobacz.
Mamy jakieś szczęście, bo motyl nie odlatuje, tylko porusza skrzydłami i jest wciąż w tym samym miejscu. Jakiś taki duży okaz :) Wyjmuję Helę z wózka i zbliżamy się powoli. Ale spłoszył się, poleciał.
- Poczekaj, może zaraz znów gdzieś tu usiądzie. Widzisz, fruwa tutaj, nad tą wysoką trawą.
Śledzimy lot motyla, przysiadł na kwiatku. Podchodzimy, trzymam Helenkę na rękach. Motyl nie rusza się, widzę jaki jest delikatny, a na skrzydłach ma kolorowy pyłek...
- Helenko, prawda, że motyle są piękne?
.......................................
Bycie mamą otwiera na świat, ale w nowy głębszy sposób. Uczy nas na nowo dziecięcego spojrzenia, pełnego ciekawości i zachwytu. To mama przybliża dziecku świat. A przybliżając go dziecku przybliża i sobie :) Hela zaraża mnie ciekawością i radością. Zwracam uwagę na wszystko dookoła, więcej dostrzegam. Gdybym mogła, ściągnęłabym księżyc na ziemię, byśmy mogły spojrzeć na niego z bliska :) Dodatkowo sprzyja temu podarowany mi czas, jakim jest urlop macierzyński. Czy w innym wypadku, biegnąc gdzieś, do pracy, z pracy, zamotana w codzienność, w tysiąc służbowych zadań do wykonania na już, miałabym czas i czy w ogóle przyszło by mi do głowy aby zatrzymać się, zadrzeć głowę do góry i poprzyglądać się kształtom chmur, poobserwować poczynania sójek, albo taniec motyla? Może tak, może nie. Ja pracuję z dziećmi, więc to ich spojrzenie na świat jest mi bliskie, ale wiem jedno- macierzyństwo sprzyja temu niewyobrażalnie bardzo.....
Jakie to urocze :).Czytalabym bez końca w kolko, uwielbiam takie obserwacje :)i bardzo cieszy mnie,ze spacery z dziećmi to nie tylko obowiązek ale pokazywanie dziecku miedzy innymi przyrody i tego co nas otacza...I z Twego wpisu widać ile piękna można zobaczyć.Może nie każdy spacer ma tak wyglądać bo różnie układają się nam sprawy i obowiązki domowe ale warto korzystać i pokazywać dzieciom swiat,na dokladke uczy się nasz maluch sam zauważać i spostrzegac .Pięknie,Helenka ma to szczęście,ze mieszkacie w miejscu,gdzie jest dużo zieleni i drzew :)A sójki tam piekne :)
OdpowiedzUsuńMamy tutaj co oglądać :) Piękny ten nasz Anin :) I faktycznie, sójek tu całe mnóstwo.
Usuńmoja córeczka również jest na etapie - widzę, oglądam i zjadam ;)
OdpowiedzUsuńGdy patrze na moja córkę, dochodze do wniosku, ze poznawanie przez smakowanie musi być naprawde ekscytujące ;) Mam nadzieje, ze ten etap niedługo minie.
UsuńTo prawda. Pracowałam kiedyś z dziećmi niepełnosprawnymi i takie postrzeganie świata się we mnie wtedy obudziło. Zwracałam uwagę na najmniejsze szczegóły. Później urodziła się moja córka i dalej utrwalam w sobie takie zachowania :D
OdpowiedzUsuńPraca z dziećmi bardzo uwrażliwia, żeby najlepiej je zrozumieć, musimy patrzeć ich spojrzeniem na świat.
UsuńSkąd ja to znam. Teraz nawet kamyki mnie fascynują - i wiesz co ? Uwielbiam to :) Jestem szczęściarą, że mogę pokazywać świat mojej córce. :)
OdpowiedzUsuńSuper! Dobrze, że nie tylko ja jestem taką zwariowaną mamą, której bliskie są motyle i żaby i kamyki też, czemu nie ;)
UsuńJa to cały czas mówię, że przezywam swoje dzieciństwo kolejny raz. Przy Filipie nauczyłam cieszyć się z rzeczy drobnych i bycia optymistką :)
OdpowiedzUsuńTo super ważne, by umieć cieszyć się z małych rzeczy. Chciałabym nauczyć tego Helenkę.
UsuńPrzy dzieciakach poznaje świat od nowa i cieszę się z rzeczy tak banalnych.
OdpowiedzUsuń:) Dokładnie to samo chciałam przekazać moim wpisem.
UsuńMasz rację. Dzięki naszym dzieciom i my przezywamy raz jeszcze dzieciństwo od nowa. To naprawdę dużo uczy dorosłego człowieka. W codziennym pędzie życia zapominany o rzeczach prostych, które są tak istotne i dają wiele szczęścia. :)
OdpowiedzUsuńPrzy dzieciach wszystko nabiera innego charakteru a najlepszym przykładem są Święta, przeżywamy je znów na taki dzieciecy sposób :)
UsuńZmienia nas macierzyństwo. Uwrażliwia. To chyba coś najcenniejszego, co w życiu otrzymałam.
OdpowiedzUsuńJa tez zawsze to powtarzam, że bycie mamą, to ogromny dar od losu...
UsuńJa nigdy sie tak nie zachwycalam dzdzwonicami, jaszczurkami, ptakami i sarenkami.,, ile radości !
OdpowiedzUsuń:) A ile radości mają Twoje dzieci, że mają taką mamę :)
Usuńja pamiętam jak byłam mała latałam za każdym motylkiem, ptaszkiem, robaszkiem i się nimi zachwycałam:)
OdpowiedzUsuń:) To właśnie jest to, co powraca na nowo, gdy zostaje się mamą małego brzdąca.
UsuńTo jedna z tych rzeczy, którą uwielbiam w byciu mamą ;), radość z drobnostek i ciekawość świata.
OdpowiedzUsuńCiekawosc swiata zdecydowanie sie nam udziela. Ileż to nowych rzeczy się można dowiedzieć przy dziecku, a co dopiero będzie, jak ono pójdzie do szkoły ;)
UsuńNo właśnie tego powinniśmy się uczyć od dzieci - takiej radości w małych rzeczach. Kilka dni temu, z okazji urodzin mojego siostrzeńca pytałam czterolatka, jakie jest jego największe marzenie, czego by najbardziej chciał. Odpowiedź brzmiała "reksio" z takim zapałem w oczach. Chciałbyś obejrzeć reksia, tak? "tak, dzisiaj wieczorem obejrzę Reksia :)". Normalnie mnie wzruszył!
OdpowiedzUsuńNie wypasioną zabawkę, nie tyle pieniędzy, żeby wykupić wszystkie atrakcje świata tylko to, co ma na co dzień i co zwyczajnie lubi.
Wspaniała historia! Zapamiętam ja na dlugo. Ta prostota dziecka jest niezwykła. Ta ogromna radość z małych rzeczy, taka szczera i niewymuszona... Dziękujemy za odwiedziny :)
UsuńOj sprzyja, zdecydowanie! I tak jak napisałaś- na nowo to dostrzegamy, bo przecież już ktoś kiedyś nam to pokazywał, tłumaczył, opowiadał... To życie i wiek oddala nas od czerpania radości z najprostszego i najtańszego źródła (no bo ile kosztuje skupienie się na tańcu motyla? A serce później radosne przez pół dnia:).
OdpowiedzUsuńNa szczęście są dzieci-a potem wnuki- które skłaniają nas do obserwacji.
No pięknie to napisałaś :) zwłaszcza o tym, że z upływem czasu przestajemy zwracać uwagę na to co nas otacza, a dziecko na nowo nas tego uczy. Jednym słowem, nuda i rutyna nam nie grozi, nawet gdy będziemy babciami :)
Usuń