Helenka spała, ja ogarniałam dom, jednocześnie słuchałam toczącej się w tle rozmowy w programie TVN Style "Miasto kobiet". Akurat temat związany z macierzyństwem: Karmienie piersią w miejscach publicznych. I oto co usłyszałam. Pewna pani, bezdzietna, stwierdziła, że mama z małym dzieckiem w ogóle nie powinna pojawiać się w miejscach publicznych takich jak sklepy, galerie handlowe. I nie chodziło jej tutaj o dobro malucha, że np za głośno, zbyt tłoczno (to bym w zupełności zrozumiała), a raczej o to, że ludziom może przeszkadzać płacz dziecka lub widok karmiącej mamy. Aż przerwałam mycie podłogi. Na szczęście prowadząca zapytała ze zdenerwowaniem, czy w takim razie mama z dzieckiem ma zamknąć się w 4 ścianach i tkwić tam, póki maluch nie dorośnie, a na spacery wychodzić tylko gdzieś w leśne zarośla!
Zastanawiam się skąd w ludziach ten brak empatii i zrozumienia...
Co do karmienia w miejscach publicznych, wyznaję zasadę złotego środka. Tak, karmić, bo czasem nie ma wyjścia, karmimy przecież na żądanie, tyle że nie robić tego na pokaz, można się okryć chustą czy pieluszka tetrową, niekoniecznie wystawiać transparent: Halo ludzie, ja tu karmię!!!! ;). Takie jest moje zdanie. Czemu inni nie pomyślą, że i dla mamy to może być stresująca sytuacja. Dziecko płacze, a ona musi znaleźć dogodne miejsce, nakarmić je, tak by nikomu się nie narazić. Komu jeszcze potrzebna awantura, wyrzuty, czy mówiące same ze siebie spojrzenia. Tak, dla mamy to też jest stresujące.
Ja nie miałam zbyt wielu sytuacji, w których musiałam nakarmić Helę w miejscu, gdzie było wiele ludzi. Kiedyś podczas wizyty w Centrum Zdrowia Dziecka pojawiła się potrzeba nakarmienia jej na korytarzu, bo bardzo długo czekaliśmy na swoją kolej. Było to dla mnie krępujące, usiadłam gdzieś w kącie i próbowałam nie zwracać na siebie uwagi. A przecież to naturalna sytuacja...
Ostatnio w Lidlu doświadczyłam "życzliwości inaczej". Zawsze idąc z Helenką do sklepu, wybieram porę taką, by nie natrafić na tłumy ludzi robiących zakupy po pracy. Jestem na urlopie macierzyńskim, więc mogę sobie pozwolić na takie rozplanowanie dnia. Na nierobienie zakupów nie mogę sobie pozwolić. To tak a propos wypowiedzi tej pani z programu. Nie mam z kim zostawić Helenki, a M. wraca czasem późno.
Akurat tego dnia miałyśmy pecha. Czynne były tylko dwie kasy i ustawione już były do nich długie kolejki. My w jednej z nich na szarym końcu. Jak na złość Heli coś się nie spodobało i zaczęła pokrzykiwać. Nie pomagała zabawka, bujanie, świeża bułeczka. I teraz pora na "głównego bohatera". Mężczyzna stojący przede mną co chwila odwracał się poirytowany i swoim wzrokiem mówił mi: "No zrób coś z tym". Tak najlepiej to byłoby, żebym opuściła sklep. Cała się upociłam, żadnego wsparcia z zewnątrz. Niestety nie jestem typem wygadanym i nie oglądającym się na nic, takim który potrafi się przepchać na siłę czy powiedzieć co myśli tej czy innej osobie, a szkoda. Pewnie opuściłabym sklep, ale na moje szczęście otworzyli jeszcze jedna kasę. Ratunek nadszedł.
Nieraz też słyszałam opowieści koleżanek, jak to jakiś "miły" kierowca ZTM zamknął im drzwi przed nosem, albo zamknął je zbyt wcześnie, tak, że w efekcie mama jeszcze w autobusie a wózek na zewnątrz lub na odwrót.
Nieraz też słyszałam opowieści koleżanek, jak to jakiś "miły" kierowca ZTM zamknął im drzwi przed nosem, albo zamknął je zbyt wcześnie, tak, że w efekcie mama jeszcze w autobusie a wózek na zewnątrz lub na odwrót.
Z jednej strony mówi się wokół, że zbyt mało dzieci się rodzi. Namawia się kobiety do posiadania potomstwa nawet w liczbie większej niż jedno. Z drugiej strony mamę z dzieckiem traktuje się czasem w przestrzeni publicznej jak zło konieczne. Nic z tego nie rozumiem. To się nie trzyma całości...
Nacisk zewsząd na karmienie piersią, a ludzie mają milion problemów. Najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy w ogóle nie powinni się odzywać. Szkoda w ogóle komentować takie sytuacje. Ja karmiłam, nie afiszowałam się, ale też nie biegłam na łeb na szyję do lasu z wrzeszczącym dzieckiem żeby nakarmić tylko starałam się nie rzucać w oczy. A co ja za to mogę np. ze jestem gdzieś umówiona na konkretną godzinę a czekam dwie w kolejce a warunków brak? Albo że niemowlakowi nie mogę dać nic innego żeby go przetrzymać. Przecież się nie rozbieram do naga więc ekshibicjonizm to nie jest.
OdpowiedzUsuńMądrze piszesz. Wszędzie kampanie, naciski w szpitalu na karmienie piersią, a potem takie zachowania innych i tak powodują, że młoda dziewczyna sięgnie po butelkę, bo przecież dużo bardziej bezstresowo (i ładniej) jest gdzieś w terenie wyjąć butelkę i karmić maluszka.
UsuńJestem w szoku! To jest dyskryminacja
OdpowiedzUsuńNajsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że brak zrozumienia zazwyczaj pochodzi od osób, które są już w wieku, że ich własne dzieci są dorosłe. Zero zrozumienia, zero uprzejmości. Też miałam z Manią taką sytuację w Lidlu - kiedy to musiałam z nią tam iść, bo zabrakło mi dwóch produktów do obiadu ( zazwyczaj lecę do sklepu ok. 7 rano - jak Tata Mani jeszcze w domu). Stoję w kolejce z tymi dwoma produktami - Marianna zaczyna się denerwować, a przed nami mężczyzna z koszykiem wypełnionym zakupami i z głupowatym uśmiechem mówi w kierunki Marianny "Co? Mama Ci nic nie kupiła i teraz płaczesz!...." Ja na to nic nie odpowiedziałam, bo zaczęłam się gotować - "To chłopiec?" - pyta owy Pan (Mania ubrana jak typowa dziewczynka). "A jak Pan myśli?" - bo już nie wytrzymałam. Często nie wytrzymuje... ale tym razem to nawet pomogło, bo pan chyba się w końcu domyślił i przepuścił nas w kolejce... ;)
OdpowiedzUsuńAle dobijają mnie ludzie, którzy widzą tylko swój czubek nosa!
Matką ma zawsze pod górkę. Najpierw karzą rodzić naturalnie, bo przecież niektórzy uważają, że CC to nie poród. Później nacisk a karmienie, bo to dobre dla dziecka. Jak juz się zdecydujesz na karmienie to nie masz gdzie tego robić, bo albo nie ma odpowiedniego miejsca albo ludzią przeszkadza. Najczęściej tym samym, którzy na owe karmienie parli.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Ja na każdym kroku spotykałam nieżyczliwych ludzi kiedy Oli był malutki. Teraz jest trochę lepiej albo ja już się z tym oswoiłam i nie zwracam na to aż tak mocno uwagi jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńTakie mamy społeczeństwo marudzące i podkładające nogi innym. W sklepie tak naprawdę powinnaś zostać obsłużona jako pierwsza a już na pewno ten facet powinien cie przepuścić a nie stroić fochów, a co do karmienia to staram się nie tego nie robić w miejscach publicznych bo za bardzo mnie to krępuje i stresuje.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nic się nie robi by jakoś wspomóc kobiety w ciąży czy mamy z maluszkami. Wielokrotnie widziałam w kolejkach takie sytuacje. Czy w autobusach. Żenada. Wstyd mi było za tych ludzi.
OdpowiedzUsuńMiałam kilka takich sytuacji. Ostatnio stałam z córka do zabiegowego i kątem oka widziałam kobietę w ciąży. Stała na końcu kolejki. Miny ludzi kiedy podeszłam i powiedziałam jej ze powinna wejść bez kolejki bezcenne :) taką mamy spolecznosc
OdpowiedzUsuńOj, jak ja Cię rozumiem. Dokładnie jakby to było także o mnie. Najbardziej mnie fascynuje, że to właśnie kobiety najczęściej są takie nieżyczliwe wobec innych kobiet. Tego nie mogę najzwyczajniej pojąć. Też miałam takie akcje. I przyznam, że wyjścia z dzieckiem do zwykłego spożywczaka stały się dla mnie tak stresujące, że nawet taki shopping odebrał mi jakąkolwiek przyjemność...
OdpowiedzUsuńNiestety w traktowaniu matek z dzieckiem w ten sposób dużą winę ponosimy my same. Skąd to wiem, a z dyskusji, jako utworzyła się pod moim komentarzem na fb dotyczącym naszej wizyty w urzędzie. Dlaczego matki same uważają, że nam się nic nie należy, a moim zdaniem jest odwrotnie. Skoro taka wielka polityka prorodzinna, to może wreszcie pierwszeństwo w urzędach dla matek z małym dzieckiem i dla ciężarnych, albo osobne okienka.
OdpowiedzUsuńTylko jeśli same oto nie zawalczymy to nic nie będziemy miały.
Moje kochane, dziękuję Wam za Wasze wypowiedzi, niestety smutna ta rzeczywistość. Dobrym podsumowaniem jest wypowiedź Magdy, musimy być pewne siebie i przede wszystkim się wspierać i reagować. No w końcu dzieci są przyszłością narodu no i mamy też.
OdpowiedzUsuń