Nie, to nie będzie rozdział o produktach dla maluchów. Dziś troszkę refleksji.
Odkąd jest z nami Hela zaliczam bardzo dużo "powrotów do przeszłości". Czym one są? :)
Nie tak dawno w naszym domu rozgościło się przeziębienie. Chora byłam ja, bliski przeziębienia był mój M. I pies też chorował chyba ze zmartwienia, że nam coś dolega. Tym sposobem Helenkę również dopadł kaszel i katar. I właśnie wtedy M. wrócił z apteki z maścią majerankową. I tu jest klucz do całej historii. Nie wiem czy znacie to uczucie, gdy jakiś bodziec: czy to obraz, piosenka czy zapach wywołuje u człowieka konkretne, wyraźne, wspomnienie. Czemu o tym piszę- bo gdy otworzyłam tubkę z zawartością, to w tym samym momencie przeniosłam się do mojego dzieciństwa, pierwszy raz od wielu lat poczułam znowu ten specyficzny zapach. Zielony krem, którym zawsze, podczas choroby mojej albo brata, mama smarowała nam nosy. Wtedy tego nienawidziłam, jakieś zielone smarowidło, bleee. A dziś ten zapach wydał mi się cudowny. Może to śmieszne, ale sama wysmarowałam sobie nos maścią i wdychałam ją głęboko :)
Podobnie rzecz się ma z kremem Bambino. Tym razem celowo chciałam sobie przypomnieć ten krem, bo przepadałam za nim, gdy byłam mała, pamiętam specyficzny pudrowy aromat i gęstą konsystencję. Zakupiłam więc znajome, różowe pudełeczko. I choć to nie do końca jest to samo, krem jest obecnie ciut lżejszy i troszkę inaczej pachnie, to i tak jest super, czasem sama przed wyjściem posmaruję nim dłonie lub policzki :)
Przykładów mogłabym mnożyć, jakaś potrawa, sytuacja, zabawka...
W takich momentach "powrotów", uświadamiam sobie jedno, że moje dzieciństwo już dawno się skończyło, ale rozpoczęło się nowe- dzieciństwo Helenki, z radościami i smutkami, z maścią majerankową, olejkiem eukaliptusowym, kremem na niepogodę i wieloma innymi różnościami. I to my z moim M. jesteśmy za to dzieciństwo odpowiedzialni. Naszym zadaniem jest dać Heli jak najwięcej miłości, tak by kiedyś mogła powiedzieć to, co wielu z nas (jeśli nie wszyscy) mówi: nie ma jak w domu. I może kiedyś po latach, gdy dziwnym sposobem w ręce Helenki wpadnie maść majerankowa, nasza córka uśmiechnie się i przypomni sobie, jak to dawno temu mama smarowała jej nos, żeby katar tak nie dokuczał. I będzie to miłe wspomnienie :)
A tak na marginesie- macierzyństwo naprawde zmienia człowieka, sprawia, że nawet zwykła maść wywołuje przemyślenia :) I jeszcze się człowiek o tym rozpisuje :D Niepojęte :)
"Troska o dziecko jest pierwszym
OdpowiedzUsuńi podstawowym sprawdzianem stosunku czlowieka do czlowieka"
Jan Pawel ll
Ten cytat pasuje idealnie do Twoich rozmyslan..
i dazen jesli chodzi o Helenke :)
Bylam uparta no i sie oplacilo....
OdpowiedzUsuńFajnie jest miec takie skojarzenia,do ktorych chetnie sie wraca
Sa w zyciu momenty,ktore chcialoby sie przezywac w zwolnionym tempie...:)
OdpowiedzUsuń