Druga w nocy, jedziemy taksówką. Taksówkarz lekko spięty, próbuje żartować, ja mu na to, że spokojnie, mamy jeszcze sporo czasu. Przyjeżdżamy na miejsce. Wchodzimy na izbę przyjęć, lekko rozespany pan recepcjonista zrywa się z krzesła, informuje nas gdzie mamy się udać, M. zostaje na poczekalni. Mnie przyjmuje pani doktor, średnio miła, ale za to bardzo rzeczowa, wypełniam jakieś dokumenty, odpowiadam na pytania, choć myślami jestem zupełnie gdzieś indziej. Zostaję poproszona o udanie się do pomieszczenia obok. Po kilku minutach jestem już podłączona do KTG, właściwie nie boli aż tak bardzo- myślę sobie, może to fałszywy alarm. Jednak nie. Pani doktor, która stała się trochę bardziej przyjazna, informuje mnie, gdzie mam się przebrać i co dalej się wydarzy. Spotykam się z M., pomaga mi się ogarnąć, nawet żartujemy sobie. Ciekawe, przecież to już, a ja jestem jakoś tak dziwnie spokojna...
Przychodzi po nas kobieta w białym fartuchu, może jakaś pielęgniarka. Trafiam na salę, gdzie za parawanem leży inna dziewczyna, jest przyciemnione światło, za ścianką znajduje się dyżurka pielęgniarek. Kładę się, coraz trudniej mi skupić się na czymkolwiek. wtedy pojawia się kolejna już pani doktor, która mówi, że na razie nic się nie dzieje. Otwieram oczy ze zdumienia, skoro wg niej na razie nic się nie dzieje, to co to będzie, gdy faktycznie będzie się działo. Nie dowierzam, wyraźnie czuję skurcze, M. wychodzi, nie może przebywać na tej sali. Gdy akcja się zacznie, mam do niego zadzwonić. Nic z tego nie rozumiem, miał być poród rodzinny, mieliśmy być ciągle razem. Zaczynają się chyba najtrudniejsze dwie godziny w moim życiu. Patrzę na zegar i myślę tylko o tym, że to kiedyś minie... Co jakiś czas pojawia się lekarz i ocenia stan rzeczy. Gdzieś z przestrzeni dobiegają potworne krzyki. Boże- myślę sobie- to już koniec. Nagle słyszę, że to już 4, 5 cm rozwarcia, że jedziemy na salę porodową. Aha, czyli poród się zaczął, a co było do tej pory? (Cały mój poród i pobyt w szpitalu to są dobre wspomnienia, jednak tego kawałka, gdy leżałam sama na tej dziwnej sali bez M., z informacją, że nic się nie dzieje, a jednocześnie zwijałam się z bólu, tego fragmentu nie rozumiem. Ale nie rozwodzę się nad tym, było minęło.) Jestem już na sali porodowej, przyjeżdża M. Widzę, jak chce mi pomóc, widzę, że jest zdenerwowany. Jest ciężko... Staram się chodzić, ale nogi się pode mną łamią, prysznic przestaje pomagać. Błagam o znieczulenie. Gdy je dostaję, przychodzi ulga i spokój, kładę się, położna przykrywa mnie kołdrą, która nagle wydaje mi się nieziemsko miękka, dokładnie pamiętam tą miękkość kołdry i jej świeży zapach. Jest mi dobrze, w chwilach skurczy czuję tylko ucisk. Czekam aż zobaczę moje maleństwo. M. na chwilę wychodzi, na jego miejsce przychodzi mama M., siedzi sobie ze mną i trzyma mnie za rękę. Rozmawiamy. Jest już rano, piękny dzień się zaczyna. Dochodzi ósma. Wracają bolesne skurcze, ale nagle w drzwiach sali pojawia się mój lekarz prowadzący, który właśnie rozpoczął dyżur, już się nie boję. Bada mnie, uspokaja, instruuje położną, słyszę, że to już trzecia faza, 10 cm, czyli niedługo spotkamy się z Helenką. Trudno mi wytrzymać. Nagle robi się zamieszkanie, przy kolejnym badaniu lekarz swoim zachowaniem zaczyna mnie niepokoić. Wzywa drugiego lekarza na konsultację, naradzają się, coś jest nie tak, coś im nie pasuje. Szukam wzrokiem M. Potem wszystko nabiera tempa, zapada decyzja o cesarskim cięciu, błyskawicznie przewożą mnie na salę operacyjną, wiele głosów, szum, ktoś do mnie mówi, że jestem bardzo dzielna. Właściwie mało już z tego etapu pamiętam.... Pamiętam słowa dochodzące gdzieś z oddali: "Pani Agnieszko, jest córeczka- piękna".
Tak było... Dokładnie rok temu, godzina 9:50, pojawia się nasz mały cud. Z kolei o tej porze, czyli około 22-ej próbowałam się podnieść z łóżka na sali pooperacyjnej i zrobić kilka kroków. Położna mnie zachęcała, a ja myślałam, że to nieosiągalny wyczyn. A jednak osiągalny :) Helenka spała, a ja walczyłam. Dla tej małej istotki, tak kruchej jak kwiatowy płatek.
13 maja 2014 roku- najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
:*
Jaka pięknie to napisałaś!
OdpowiedzUsuńCzytałam to z ogromnym przejęciem ;-)
Ale do rzeczy....STO LAT I DUZO ZDRÓWKA dla córeczki! To jest Wasz dzień.
Pozdrawiam! :-*
Dziękujemy kochana za tak miłe słowa ♡ Trudno jest opisać TĄ chwilę, aby podkreślić jej wyjątkowość a jednocześnie pokazać, że to nie jest łatwe i aby nikogo nie zniechęcić. Spróbowałam, cieszę sie, że chętnie przeczytałaś :) pozdrawiam
UsuńWszystkiego dobrego dla kruszyny :) choć już pewnie nie taka kruszyna ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, rośnie jak na drożdżach, choć w moich oczach to taki okruszek :) Dziękujemy ♡
UsuńNajlepsze życzenia urodzinowe dla Helenki, a i Tobie tez wszystkiego dobrego, bo wcale nie tak dawno tak dzielnie dałaś radę! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci :) Wydaje mi się, że to było tak niedawno, a to już rok. Pozdrowienia!
UsuńPiękne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze dla Helenki. :)
Dziękujemy ♡
UsuńŁezka mi się w oku zakręciła :) Tak przyjemnie to opisałaś. Ja mam zupełnie inne wspomnienia (dużo mniej przyjemne :P ).
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Heli! <3
Prawdą jest, że na sali porodowej jest ciężko, każda z nas przeszła swoje, ale warto było dla tego szczęścia, jakim jest dziecko :) Obie mamy wspaniałe córeczki i to jest najważniejsze ;) Ściskamy!
UsuńNo i się wzruszyłam. Jesteście wspaniale :* sto lat :*
OdpowiedzUsuńJak miło nam, dziękujemy ♡♡♡♡♡
UsuńJa również nie do końca tak sobie wyobrażałam swój poród.
OdpowiedzUsuńI u nas niedługo roczek :) Sto lat dla córeczki!
Ale dałaś radę i to najważniejsze. Wszystkiego najlepszego dla Filipka :)
UsuńDużo zdrowia, uśmiechu i przepięknych dni dla solenizantki. Bardzo miło czytać takie wpisy. Cudownie, że córeczko zdrowa i śliczna się urodziła, to zawsze ogromne szczęście dla rodziców. :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie! Nam miło mieć takich wspaniałych czytelników.
UsuńPiękne wspomnienia,msto lat dla księżniczki :*
OdpowiedzUsuńDzięki kochana ♡
UsuńDużo szczęśliwych chwil razem życze:))))))))))))
OdpowiedzUsuńJeszcze tyle przed nami :) Dziękujemy i pozdrawiamy :*
UsuńAż się popłakałam wspaniale napisana historia :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nashttp://agus0391.blogspot.com/?m=1
I to wszystko zdarzyło się naprawdę :) Dziękuję i na pewno wpadnę w odwiedziny ;)
Usuń