Odkąd zrobiło się ciepło, często nasz spacerowy kurs obieramy na plac zabaw. Jest on niedaleko, więc dla urozmaicenia czasu, wyruszamy tam właśnie. Dodatkowo jest to naprawdę przyjazne miejsce z mnóstwem zieleni, ławeczek i stolików, z huśtawkami przystosowanymi dla tych najmłodszych użytkowników, ze strefą wyłożoną specjalną, bezpieczną nawierzchnią, na której Hela może sobie świetnie ćwiczyć chodzenie. No i co najważniejsze jest to miejsce tętniące życiem. Tak to jest, że zwracam teraz, będąc mamą, baczną uwagę na miejsca, którym kiedyś aż tak bardzo się nie przyglądałam. Poznaję nowe oblicza codzienności :) Plac zabaw to istny klub dla mam i ich dzieci. Przeróżne postacie można tu spotkać i przeróżne style bycia :) Na podstawie moich obserwacji stworzyłam sobie nawet typologię z przymrużeniem oka oczywiście ;)
Przychodzą tu mamy zaangażowane, towarzyszące w zabawie swoim dzieciom i zaangażowane bardziej, które uparcie próbują zmieścić się do tunelu zjeżdżalni, nie zważając na możliwość zaklinowania się, chcące wdrapać się na ściankę wspinaczkową, mimo, że sięga im ona do pasa bądź huśtać się na jednej huśtawce razem ze swoją trójką dzieci ;) Aktywność ponad wszystko :) Dołączyć do tej grupy można tatusiów, których sporo jest na placu zabaw zwłaszcza w weekendy. Kopanie łopatką w piasku, niejednokrotnie sprawia im większą frajdę, niż ich dzieciom ;)
Są mamy wyluzowane, najczęściej to takie, które mają już nieco starsze dzieci, siedzą sobie na ławce, obserwują swoje dziecko, a między jednym a drugim spojrzeniem zdążą wystawić buzię do słońca, sprawdzić w smartfonie co tam na fejsie, przeczytać rozdział nowej książki :) Są mamy tropiące- podążające niczym Inspektor Gadżet, z chusteczką nawilżaną i soczkiem w ręku, krok w krok za swoim dzieckiem :).
Są mamy w grupie, które przyszły tu na ploty, siadają przy stoliku, ich dzieci bawią się gdzieś w przestrzeni, oczywiscie bliżej określonej. To dla nich taki sposób na relaks, bo przecież nie ma to jak babskie pogaduszki.
Przychodzą też babcie- wypoczywające, troszkę zbytnio ufające w rozsądek swoich wnuków, łapiące oddech na ławeczce i raczące się kolejnym numerem "Życie na gorąco". W czasie, gdy one zatopione są w lekturze ich wnusio właśnie zjada piasek w piaskownicy ;) Są też babcie przejęte, akurat wczoraj na taką natrafiłam, kręciła kamerą zabawy swojego wnuczka :):)
Są mamy wyluzowane, najczęściej to takie, które mają już nieco starsze dzieci, siedzą sobie na ławce, obserwują swoje dziecko, a między jednym a drugim spojrzeniem zdążą wystawić buzię do słońca, sprawdzić w smartfonie co tam na fejsie, przeczytać rozdział nowej książki :) Są mamy tropiące- podążające niczym Inspektor Gadżet, z chusteczką nawilżaną i soczkiem w ręku, krok w krok za swoim dzieckiem :).
Są mamy w grupie, które przyszły tu na ploty, siadają przy stoliku, ich dzieci bawią się gdzieś w przestrzeni, oczywiscie bliżej określonej. To dla nich taki sposób na relaks, bo przecież nie ma to jak babskie pogaduszki.
Przychodzą też babcie- wypoczywające, troszkę zbytnio ufające w rozsądek swoich wnuków, łapiące oddech na ławeczce i raczące się kolejnym numerem "Życie na gorąco". W czasie, gdy one zatopione są w lekturze ich wnusio właśnie zjada piasek w piaskownicy ;) Są też babcie przejęte, akurat wczoraj na taką natrafiłam, kręciła kamerą zabawy swojego wnuczka :):)
I tym sposobem życie na placu zabaw się toczy bardzo intensywnie i ciągle coś się dzieje.
Jaką mamą ja jestem? Te moje porównania to oczywiście tak dla żartu, choć podparte tym co widuję. Gdybym miała się na tą chwilę gdzieś wpasować, to chyba jestem mieszanką mamy zaangażowanej i tropiącej- a wynika to z wieku Heli, która jeszcze jest malutka i potrzebuje asekuracji podczas chodzenia czy bujania się, potrzeba też ją oswoić, z różnymi sprzętami na placu. Ale nie martwcie się, nie utknęłam jeszcze w tunelu zjeżdżalni ;);) A na wyluzowanie myślę, ze przyjdzie jeszcze czas. A ten sobie płynie i moja mała Helenka będzie coraz bardziej samodzielna. Często powtarzam sobie, że samodzielności nie można tylko nauczyć, na samodzielność trzeba przede wszystkim dziecku POZWOLIĆ...
Ach, nie wspomniałam Wam jeszcze o obłędnych dziecięcych dialogach, których można posłuchać na placu zabaw. Ostatnio np bawi się dwóch małych chłopców w piaskownicy, tuż nieopodal ławki, na której siedziałyśmy z Helą:
- Zobacz, zdechnięty tramwajarz! (taki czerwono- czarny robak)
- Zrobimy mu pogrzeb.
- E no co ty, tylko go zakopiemy, umarte robaki nie znają się na pogrzebach.
- Chyba się znają...
- Dobra, ide zapytac sie mamy.
Wniosek z tego, mama wie wszystko, nawet o "umartych robakach". :)
Świetny dialog z piaskownicy:) Mój Bąbel jeszcze nie rozmawia z innymi dziećmi, ale właśnie odkrył frajdę dzielenia się i wszystkie zabawki rozdaje kolegom i koleżankom:)
OdpowiedzUsuńMały dżentelmen Ci rośnie :) A co to będzie jak już zacznie mówić na całego :) pozdrawiamy!
UsuńJa niestety mam dość niemiłe doświadczenie z placami zabaw w wielkim mieście.
OdpowiedzUsuńByliśmy z mężem i synkiem przy okazji wizyty okulistycznej.
Były sobie "mamy w grupie" lecz one nie zwracały uwagi wcale na dzieci a dzieci owych pań były niegrzeczne, blokowały zjeżdżalnie, huśtawki do tego popychały inne dzieci które bawiły się grzecznie.
A mamy co...? Nic, kompletnie nic...nie zwracały na to uwagi!
Dlatego też cieszę się że mamy własny plac u siebie na podwórku :-)
Też bym się zdenerwowała. Nie mam nic przeciwko wyjściu na plac zabaw z przyjaciółką ale pod warunkiem że jedna czy druga mama będą umiały zachować podzielność uwagi, a najlepiej jesli po prostu beda spędzać czas ze swoimi dziecmi :) Prowadzenie rozmowy nie zwalnia z odpowiedzialności. Ale nie zrażaj się, szkoda ze nie mieszkasz bliżej, zaprosilabym Cię na nasz plac zabaw :)
UsuńMy uwielbiamy plac zabaw. Szkoda tylko, że na naszej wsi jakoś mamy rzadko kiedy odwiedzają ten przybytek i zazwyczaj jesteśmy tam z Baśką tylko we dwie... A szkoda bo chciałabym aby Baśka miała więcej kontaktu z innymi dziećmi...
OdpowiedzUsuńJa jestem chyba typem matki wyluzowanej, aczkolwiek uwielbiam bawić się razem z moją córą. Ale tak jak napisałaś - trzeba pozwalać dziecku na samodzielność.
Hela - cudna a dialog rewelacyjny :D
Tak, dużą zaletą placu zabaw jest możliwość zabawy naszego malucha pośród innych dzieci. A i mama czuje się raźniej wśród innych mam :) Teraz jest już coraz cieplej, może i dzieci przybędzie na Waszym placu :) Pozdrowienia :*
UsuńMy prawie codziennie bywamy na placu zabaw :) Moja córcia ma 9 miesięcy i było dość ciepło żeby ściągnąć jej buciki, żeby nózki "pooddychały" i tak też huśtała się i już została obgadana przez 4latków, że jest bez butów itd...bardzo śmiesznie od małych dzieci to brzmiało :)
OdpowiedzUsuńMałe dzieci są strasznie pocieszne :) One tak na poważnie a my pękamy ze śmiechu, oczywiście ukradkiem ;)
UsuńAle fajnie mi się czytalo :),bardzo ciekawie napisalas o spedzaniu czasu na placu zabaw.Dla mnie to interesujące bo nie zawsze zauważamy innych,a należy zwracać uwagę na zachowanie uczestników.Zresztą bywa różnie,jak to przy zabawie dzieci,trzeba mieć szeroko oczy otwarte i z kazdej strony glowy ;)zależy w jakim wieku się ma pociechy,każdy wiek ma inne wymagania do opieki i dogladania :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, w zależności od wieku dziecka zmienia się nasz styl opieki, przynajmniej powinien. Ale tak czy owak, tak jak napisałaś- oczy zawsze dookoła głowy.
UsuńFilip jeszcze nie chodzi więc zabawy mamy ograniczone. Chodzimy na plac zabaw do pobliskiej wioski (mieszkamy na obrzeżach miasta) bo tam jest mało dzieci a dużo sprzętu. Filip ze spokojem może chodzić wokół drabinek i nawiązywać pierwsze kontakty z dziećmi :)
OdpowiedzUsuńOprócz tego że odwiedzacie plac zabaw to przy okazji urządzacie sobie spacer, super :) Nasza Hela też jeszcze sama nie chodzi, ale dzielnie próbuje :)
UsuńCzęsto chodzimy, Alan może z kolegami pobawić się w piratów. A ja jestem mamą tropiącą :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało :)
Czyli Inspektor Gadżet z Ciebie :))) Dzięki kochana za mile słowa, super że z chęcią przeczytałaś nasz wpis.
UsuńObecnie mam mały przestój i nie bywam na placu zabaw. Syn chodzi do zerówki, gdzie przy szkole jest plac zabaw i chodzą tam całą grupą praktycznie codziennie. A córka ma rok i do tej pory nie była - na takim publicznym placu zabaw, ale pewnie się niedługo wybierzemy. ;)
OdpowiedzUsuńNie zdążysz się obejrzeć a córeczka sama Cię będzie wyciągać na plac zabaw, czas tak szybko płynie. Tak trochę nie na temat, ale bardzo fajnie, że Twoja córka ma starszego brata, będzie miała takiego rycerza, który zawsze ją obroni :) pozdrawiamy
UsuńLubimy plac zabaw ale na wsi większość dzieci ma swój prywatny wiec nie uczęszcza na ten ogólnodostępny.
OdpowiedzUsuńNawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tylko może na takim prywatnym placu trochę smutno dziecku samemu, chyba że zaprosi kolegów i koleżanki :)
UsuńJesteś bardzo spostrzegawcza, wszystko się zgadza. A co do tatusiów, widziałam ostatnio na naszym placu zabaw dwóch bujających się na takiej huśtawce równoważnej. Mieli niezły ubaw :))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSpostrzegawczość to moje drugie imię :))) A tak na serio to dzięki, to taki tekst na poprawę humoru choć ma w sobie ziarenko prawdy :)
UsuńChyba musimy to nadrobić, bo na placu zabaw nie byliśmy ani razu. Na swoje wytłumaczenie mogę powiedzieć tylko tyle, że nie mamy żadnego w okolicy.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne. ;)
My też często chodzimy na plac zabaw chociaż teraz trochę cieżko mi zapanować nad bezpieczeństwem dwójki w taki sposób w jaki bym chciała. Dodatkowe ręce by się przydały :)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza ze na placu zabaw maluchy mają tyle atrakcji, uruchamia im się program "szaleństwo na całego". Weź tu upilnuj jednego szkraba, a co dopiero dwójkę. Witamy na naszym blogu :)♡
Usuń