Bajka... Pojęcie znane każdemu rodzicowi a już na pewno dziecku. Słowo- klucz do dzieciństwa... Czytana lub opowiadana z głowy historia, w której każdy scenariusz jest możliwy, świat realny splata się z fikcją, wszystko to sprawia, że wyobraźnia małego odbiorcy pracuje na najpełniejszych obrotach. Nie znam dziecka, które nie lubi bajek.
W takim razie jak najprościej dotrzeć do malucha, gdy coś się dzieje, gdy trzeba mu coś wytłumaczyć, wyjaśnić, tak by nie zniechęcić go i nie zrobić z siebie nudnego dorosłego? Odpowiedź jest prosta- poprzez bajkę.
Nie, to nie moje odkrycie :) Kiedyś ktoś bardzo mądry wymyślił bajki terapeutyczne. Moim zdaniem jest to wspaniała metoda wychowawcza, tak bliska każdemu rodzicowi i dziecku, przyjemna dla obu stron i co najważniejsze efektywna. Najlepiej sprawdza się w przypadku przedszkolaków i dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej, ale równie dobrze, można ją wykorzystać dla młodszych lub starszych dzieciaków.
Bajka terapeutyczna oswaja z tym, co dla dziecka nieznane i straszne, z tym co trudne. Pozwala zrozumieć zagadnienia, które wywołują w dziecku lęk.
Każdy maluch ma swoje własne kłopoty. Lęki występujące u dzieci są naturalne, pojawiają się na różnych etapach i różnych rzeczy dotyczą, są nawet rozwojowe, o ile nie dominują i nie zaburzają funkcjonowania. Pamiętajmy, że dziecko inaczej postrzega świat, dla nas błahe sprawy, w oczach malca mogą urastać do niebotycznych rozmiarów. Świat dla dziecka jest wielki i często tajemniczy, zagadkowy, a coś co nieznane zawsze wzbudza dystans, niepewność. Zadaniem dorosłego jest pomóc dziecku przejść przez trudność, poradzić sobie z nią.
Czasem maluch ma złe nawyki, z którymi chcielibyśmy się uporać. Bajka pomoże naświetlić problem i pokaże jak powinno się prawidłowo postępować. Dzieci utożsamiają się z bajkowymi bohaterami, wczuwają się w bajkowe historie, stąd możemy spodziewać się pozytywnych efektów.
Warto powracać do danej bajki lub modyfikować ją, ale tak, by przesłanie pozostało, być może dziecko samo będzie sygnalizować, że chce wrócić do przygody, o której ostatnio usłyszało. To znak, że maluch potrzebuje wsparcia, a bajka jest jego źródłem. Operując bajkami musimy być czujni, delikatni i przede wszystkim musimy obserwować naszą pociechę i jej reakcje.
Jaś boi się ciemności.
Tosia nie chce pójść do przedszkola, nie wyobraża sobie rozstania się z mamą.
Antek na widok psa dostaje gęsiej skórki.
Ania nie lubi jeść obiadów.
Marcin nie chce bawić się z kolegą z przedszkola, który jeździ na wózku inwalidzkim.
Julia boi się burzy.
Arek ciągle kłóci się z kolegami w przedszkolu.
Tomka czeka pierwsza wizyta u dentysty i panicznie się boi.
Chomik Krzysia chorował i zdechł, chłopiec nie może się z tym pogodzić.
Dla każdego z tych problemów może powstać bajka, która pomoże malcowi spojrzeć inaczej na sytuację, pokaże, że to co wydaje się straszne, wcale takie nie jest i na wszystko jest sposób, uświadomi, jak nasze zachowanie wpływa na innych itd. itd.
Bajki takie może tworzyć każdy, nie trzeba mieć specjalnego przygotowania pedagogicznego. Warto jednak na początku naszej przygody z bajkoterapią zorientować się, jak powinna taka bajka wyglądać. Jest duży wybór gotowych bajek, więc na początek można zaopatrzyć się w dowolną pozycję książkową i po prostu czytać dziecku. Bardzo znaną autorką bajek terapeutycznych jest Maria Molicka (między innymi "Mrok i jego przyjaciele", "Misiulek w przedszkolu", "Lustro" i inne). Na stronie fundacji Promyk Słońca, można ściągnąć plik PDF z gotowymi bajkami na różne kłopoty. Jeśli jesteś zainteresowana/y zajrzyj TUTAJ.
Bajki mogą mieć charakter:
- relaksacyjny- odprężają i wyciszają,
- psychoedukacyjny- dają wiedzę na tematy dla dziecka odległe, a tym samym budzące niepewność, sprawiają, że coś co niezrozumiałe, staje się jasne,
- psychoterapeutyczny- dają wiedzę i wsparcie, pokazują, że maluch nie jest sam z problemem, zapewniają poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, uznania.
A na zakończenie bajka :) przeczytaj ją swojemu maluchowi, jeśli boi się on ciemności.
Mateuszek boi się ciemności
Dawno, dawno temu, w małym miasteczku mieszkał
sobie mały chłopiec imieniem Mateuszek. Chodził
do przedszkola, miał kolegów, z którymi lubił się bawić.
Był wesoły, szczęśliwy i miał tylko jedno zmartwienie,
które powracało do niego każdego wieczora. Bardzo nie
lubił gasić światła i bał się ciemności.
Wieczorem, leżąc już we własnym łóżeczku wyobrażał
sobie, że do pokoiku przychodzą różni nieproszeni goście, jakieś stworki, które chcą nastraszyć małego chłopca. Czasami nawet wydawało mu się, że coś usłyszał, tak jakby coś tupało, stukało... Bardzo się wtedy
bał i przykrywał miękką kołderką aż po same uszy. Mama Mateuszka ustawiła przy jego łóżeczku nocną
lampkę, która odganiała ciemność jak najdalej od chłopca.
To był bardzo dobry pomysł, jednak zdarzyło się coś, co
odmieniło to wszystko zupełnie.
Chcesz posłuchać co się wydarzyło?
Pewnego wieczora, gdy chłopiec leżał w łóżeczku i już
prawie zasypiał, usłyszał szepty dochodzące z drugiego
końca pokoju. Zapalił lampkę i spojrzał w to miejsce. Wcześniej też mu się to zdarzało i zwykle okazywało się,
że nic tam nie ma, ale tym razem było inaczej. Mateuszek
tak mocno się przestraszył, że aż słyszał bicie swego serduszka,
ale to coś, co siedziało w kącie, też się bało i zasłaniało
łapkami swoje oczka.
Chłopiec widząc to ze zdumienia szeroko otworzył
swoje oczy. Najwyraźniej to małe stworzonko bało się
dużo bardziej niż on.
– Nie bój się, nic ci nie zrobię – powiedział Mateuszek.
– Dlaczego zakrywasz ciągle oczy, czy może boisz się
światła?
Stworzonko skinęło główką.
– Dobrze już, skoro się boisz, to już wyłączam – powiedział.
Gdy było już ciemno usłyszał cichutkie ,,dziękuję”.
– Ja jestem Mateuszek, a ty jak masz na imię?- spytał.
– Ja jestem Mruczek, kotek z twojej ulubionej bajki.
Przez dłuższą chwilę było całkiem cicho. Mateusz już zaczął myśleć, że to wszystko mu się śni, gdy usłyszał znowu:
– Nie zrobisz mi krzywdy? Bardzo cię proszę , nie świeć
na mnie...
– Ale dlaczego? Przecież w ciemności nic nie widać... –
odpowiedział.
– U nas w bajkowej krainie jest półmrok, a zresztą
przecież wiesz, że koty lubią noc. Noc jest piękna,
zwłaszcza kiedy na niebie widać blady księżyc i migocące
gwiazdy. A najmądrzejszy i najstarszy kot, Egiptek,
przestrzegał nas przed światłem. Mówił, że od niego
mogą boleć, a nawet rozchorować się oczy. Ostrzegał
też, że tam, gdzie jest tak jasno, czają się groźne stwory. Nawet jeśli ich nie widzimy, mogą nam zabrać całą naszą
magiczną moc.
Mateuszek był tym tłumaczeniem bardzo zdziwiony.
To przecież w ciemnościach nic nie widać... Ale przypomniał
sobie, jak to jest, gdy wyjdzie się z ciemnego pokoju
do bardzo jasnego... albo zapali się nagle światło...
lub gdy próbuje się patrzeć na słońce. No tak, oczy tego
nie lubią i trzeba je w pierwszym momencie przymknąć.
Wtedy niewiele można zobaczyć.
Po chwili oczy Mateuszka zaczęły przyzwyczajać się do
mroku i już coraz wyraźniej widział kształty mebli, zabawek...
Zobaczył też zarys postaci kotka i powiedział:
– To nieprawda, że tam, gdzie jest jasno, mieszkają
stwory. Nie bój się, ja tu jestem. Jeśli chcesz, możesz być
moim przyjacielem.
Mruczek popatrzył na chłopca i zamruczał radośnie.
Podszedł do niego powoli i powiedział:
– Rzeczywiście nie wyglądasz na stwora, którego można się bać. I z chęcią zostanę twoim przyjacielem!
Mateuszek uśmiechnął się na te słowa – on i potwór?!
Przecież on jest małym chłopcem, a nie jakimś stworem!
Zrobiło im się całkiem wesoło, miło jest tak wspólnie się
pośmiać i porozmawiać. Chłopiec pomyślał sobie, że warto
było przezwyciężyć strach, by poznać się nawzajem. Okazało się, że gdy jest ciemno nic złego się nie dzieje, po prostu jest inaczej, ciszej, a to dlatego, że wszyscy odpoczywają, zmęczeni po całym dniu, odpoczywa też słońce, a nad spokojem każdego śpiocha czuwa księżyc, więc nie ma się czego bać. Mruczek
był cudownie miękkim i puszystym zwierzaczkiem.
Nawet jeżeli różnili się od siebie, bo jeden wolał światło,
a drugi mrok, byli przecież teraz przyjaciółmi. Jeszcze tego
samego wieczora obiecali sobie, że będą bawić się w różne
ciekawe zabawy i nieważne, czy będzie to dzień czy wieczór.
Bajka pochodzi ze zbioru "Bajki terapeutyczne" pod redakcją Hanny Darian wydanej przez fundację Promyk Słońca
Wiadomości na temat bajek terapeutycznych zaczerpnęłam z książki M. Molickiej "Bajki terapeutyczne" wyd. Media Rodzina
Bajki to rzeczywiscie swietna rzecz,dzialaja nawet na najbardziej niesforne dzieciaczki...
OdpowiedzUsuńDzieci okazuja sie wiernymi sluchaczami bo umieja sluchac i to ze zrozumieniem :)
A w\w bajeczka juz dzis bedzie czytana Lili i Lence,jest w sam raz na lek ciemnosci. (- _-)
OdpowiedzUsuńTak, dzieci potrafią słuchać i zwracają uwagę na szczegóły, które nam dorosłym czasem umykają. Nie raz miałam okazję się o tym przekonać. Dlatego czytając dziecku trzeba poświęcić się temu w 100%, to jest taki wyjątkowy, wspólny czas.
UsuńNo przeciez...Helenka jest dobrym przykladem takiego sluchacza.Wiem bo sama jej czytalam i jej reakcja sluchania byla niesamowita :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te bajeczki!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne i pomocne :) witamy z Helenką nowego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, poprzez bajki i ukrytą w nich naukę dziecko najlepiej poznaje świat i się z nim oswaja. :)
OdpowiedzUsuńDlatego opowiadajmy i czytajmy naszym maluchom jak najwięcej. Pozdrawiamy :)
Usuń