Bo szczęście ma oczy niebieskie... I kto powiedział, że jest tylko jedno...

Szukaj

Cytat

Nie mów mi, że niebo jest granicą,
skoro są ślady stóp na księżycu...
H. Coben

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Archiwum

Popularne posty

||
Jestem niezmiernie ciekawa Waszej opiniii- rodzić razem czy osobno? Mam na myśli partnera,  chłopaka, męża. Ja byłam od samego początku za tym, aby M. był przy mnie i wydawało mi się to najbardziej naturalne i oczywiste. To nasza ciaza, nasze dziecko wiec i nasz poród. Oczywiście,  że gdyby M  oświadczył mi, że nie chce być obecny w tym wydarzeniu, musiałabym to uszanować,  nie naciskali bym na niego na pewno. Choć wiem, że e środku byłoby mi przykro i czuła bym się zawiedziona. Przez całą ciążę myśl o porodzie była dla mnie podszyta dreszczem i niepokojem, bardzo boję się szpitali. Jedynie fakt, że nie będę tam sama dawał mi poczucie opanowania. Wiedziałam,  że z M. u boku będę odwazniejsza i spokojniejsza. Chciałam tez aby M. widział jak nasza córeczka przychodzi na świat.  Pomyślałam również,  że uczestnictwo w porodzie pozwoli mu zobaczyć jaki to wysiłek i cierpienie dla kobiety, tym samym nie będę ukrywać,  chciałam poczuć się przez niego doceniona, że udzwignelam coś takiego ;) Mam wrazeniea nad tymi wszystkimi argumentami najwyżej jest jeden- przecież zawsze mielismy przez wszystko przechodzić razem, czy to chwile dobre czy te trudniejsze. Okazuje się jednak ze to co mi wydaje się tak naturalne, dla innych wcale takie nie jest. Każdy ma prawo do własnej opinii. I tak istnieją głosy,  że wspólny poród to kiepski pomysł, gdyż mężczyzna widzi wtedy kobietę w takiej odsłonie,  w jakiej zapewnie nigdy jeszcze nie oglądał i ta wizja gdzieś w głowie pozostaje. Rzutuje to na relacje intymne i postrzeganie kobiety przez mężczyznę. Powstaje dystans. Czy faktycznie tak jest? Mogę tylko napisać ze w naszym przypadku nic takiego nie miało miejsca, a mam wrażenie,  że M. pokochał mnie jeszcze bardziej i bardziej się do siebie zblizylismy. Oczywiście nie chodzi mi o to, ze po powrocie do domu rzucilismy sie na siebie, co oczywiscie bylo nierealne, chocby ze wzgledu na mojeale wynikało to raczej z nowej sytuacji związanej z obecnością dziecka oraz z moim samopoczuciem w połogu.  Udział w porodzie nie miał tu nic do rzeczy. Nasze relacje były pełne ciepła i bliskości.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz